Opublikowany przez: Kasia P.
Autor zdjęcia/źródło: Przygotowanie do matury @ freepik/ pressfoto
Problem w tym, że każdy z nas jest inny i nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Ja jestem od wspierania. Taka moja rola. Maturzyści wiedzą, że aktualna matura jest tak nieprzewidywalna, że może zdadzą. Plotki o tym, że da się napisać większość wypracowań, dzięki znajomości Lalki też mają ziarno prawdy. Na lekcjach muszą zdobyć 51/61% by dostać ocenę dopuszczającą, podczas gdy maturę zdadzą już przy 30%. Współczesny system nie motywuje młodych ludzi do nauki, więc powinni zająć się tym rodzice i nauczyciele. W takiej właśnie kolejności. Nie sztuka uczyć się dla ocen, w ogóle nie uważam, by oceny były wyznacznikiem wiedzy, bo co przyda się w życiu bardziej? Znajomość na wyrywki tytułów i interpretacji poezji Józefa Baki, czy umiejętność łączenia faktów, dyskusji, precyzyjnego przekazywania myśli, pisania listów motywacyjnych i odpowiedniej argumentacji? Język polski, bo na tym się znam, jawi się uczniom jako przedmiot, który nie uczy konkretów, a to błąd. Literaturo- i językoznawstwo to fundament myślenia. Dopiero z tymi umiejętnościami (sic!) można robić eksperymenty czy dostrzegać złożoność natury. W ubiegłym tygodniu rozmawiałam z rodzicami moich maturzystów. Zwykle te zebrania wypełniają skrajne emocje, od żałoby nad poziomem zaangażowania w naukę ich dzieci po śmiech wywołany przez ich błędy. Nie oszukujmy się, ani ja, ani rodzice nie będziemy odbierać świata tak, jak aktualni maturzyści. Nasza percepcja jest inna. Ja też popełniam błędy. Umówiłam się z moimi uczniami, że od listopada, co tydzień, będę od nich dostawała wypracowania. Niech potraktują to jako warsztat pisarski, będę oznaczała błędy lecz bez ocen, by ćwiczyli zamiast się stresować. I co? Przegrałam. Mamy styczeń i nie dostałam ani jednej pracy! Młodzież mi to wytłumaczyła, że gdybym ich do tego przymusiła groźbą jedynek, większość by napisała: wolą kij od marchewki. W tym rzecz jednak, że nie sprawia mi przyjemności uczenie przy pomocy kija. To powinna być rola rodzica. Nie mam jednak na myśli straszenia dziecka, że jak nie dostanie się na studia medyczne, to nie będzie nic warte. Chodzi o zachętę z dwóch stron. Ja robię to od poniedziałku do piątku przez kilka godzin dziennie. Później rodzice powinni stymulować uczniów. Dopytywać, czy już mają pomysł na wypracowanie, a nie czy je napisali. Czy obejrzą z rodzicami Czas apokalipsy, skoro jest zadany jako kontekst do Jądra ciemności itd.. Zachęcać i rozmawiać – to jedyna motywacja, nie wynik z matury, nie ocena, a chęć rozmowy o nauce i pobudzanie ciekawości świata.
Moi rodzice mi nie pomagali, mówili, że nie wiedzą, co mnie ciekawi i że nie ma znaczenia, kim zostanę. Mieli ten komfort, że byłam kujonem. Uczniowie często jednak pytają, co powinni wybrać, co roku testują swoje możliwości, zmieniają rozszerzenia, są zagubieni. W szkole proponujemy by zastanowili się najpierw, co chcą w życiu robić i by wybrali takie przedmioty, które są wymagane na dany kierunek. Brzmi rozsądnie, jednak jak można wiedzieć, co chce się robić w życiu, gdy ma się siedemnaście lat? Wybrałam ścieżkę humanistyczną, bo też byłam zagubiona, a z tych przedmiotów byłam prymusem, jednak cały czas odczuwam żal, że nie doradzono mi ścieżki biologiczno-chemicznej, bo już wtedy marzyłam o byciu weterynarzem. Moich wyborów dokonało życie, ale uczniowie boją się właśnie tego, że dobór przedmiotów maturalnych jest decyzją rzutującą na resztę ich życia. To bardzo trudne, zwłaszcza gdy jest się nastolatkiem. Niejeden dorosły miałby problem z takim wyborem. Najmniej stresujące wydaje się takie dobranie przedmiotów, by zdobyta wiedza stanowiła podwaliny do dalszej pracy.
Oczywiście, że jest. Studenci mają większy materiał, a zabierają się za opanowanie go na kilka dni przed egzaminem, jednak do tego trzeba wprawy w myśleniu i zapamiętywaniu. Pewną wiedzę trzeba posiąść, lecz to zaledwie niewielki procent przebytej drogi do sukcesu, ważniejsze jest wypracowane umiejętności. Na język polski wystarczą cztery miesiące pisania co tydzień wypracowań, nauka na bieżąco z ostatnich epok oraz chociaż jeden dzień w miesiącu na intensywne powtórki poprzednich epok. Matematyki – mówię jako laik, bo nie uczę tego przedmiotu – już nauczyć się nie da. Umiejętność matematycznego myślenia rozwija się przez lata.
Jest to jakiś sposób, ale czy ktoś z dorosłych wspomina dobrze czas rozwiązywania testów na prawo jazdy? To koszmarna nuda, a nauka jest przyjemnością. Uważam, że lepszą metodą jest rozważanie problemów poruszanych przez daną dziedzinę – do tego powinni służyć nauczyciele. Zadania z przedmiotów ścisłych trzeba rozwiązywać, a wypracowania z języka polskiego pisać, jednak wydaje mi się to o wiele ciekawsze niż rozwiązywanie testów, które kuszą zajrzeniem na stronę z podanymi odpowiedziami. Schemat tworzenia testów warto poznać, bo matura będzie wyglądała pod tym względem podobnie do matur z poprzednich lat, jednak pytania się nie powtórzą.
Nie zdobędzie się wiedzy dzięki czytaniu w kółko repetytoriów. To oszukiwanie samego siebie i marnowanie czasu. Notatki i to własnoręcznie spisane, z mapami myśli, zabawnymi rysunkami na marginesie są jedyną metodą, gdy już powstaną warto zrobić notatki z własnych notatek i czytać je na głos. To proste, ale aktywizuje większość zmysłów, przez co więcej zapamiętujemy. Nie zapominajmy także o skojarzeniach. Pamiętam, że moja młodsza siostra miała problemy z fizyką, więc wymyślałam jej zadania, w których to babcia Jadzia była bohaterką. Wnosiła siatki z zakupami na czwarte piętro. Należało obliczyć prędkość. Innym razem babcia jechała autobusem itd. Siostra zdała fizykę bardzo dobrze, a w trakcie egzaminu przypominała sobie zabawne przygody babci Jadwigi. Nie zakuła tego na pamięć, lecz zrozumiała, co i dzięki czemu może zbadać.
Spokojnie. To tylko matura, jeśli zależy Państwu na dobrej przyszłości swoich dzieci, to proszę poklepać je po ramieniu i powiedzieć, że będzie dobrze. Dzisiaj więcej zarabiają ci, którzy mają estetyczne portfolia, a nie plik dyplomów, ale czy są szczęśliwi? A przecież tu chodzi o szczęście młodego pokolenia, a nie o wyścig. Fascynacja tematami poruszanymi przez naukę da im więcej niż wynik z matury. Mimo wszystko, warto pamiętać o najcenniejszej maksymie pedagogów: ufaj, ale sprawdzaj.
Za wywiad dziękujemy
Pani Anecie Korycińskiej
Nauczyciel języka polskiego w I Społecznym Liceum Ogólnokształcącym „Bednarska” w Warszawie; literaturoznawca; wolontariusz w Schronisku na „Paluchu”, opiekun zwierząt.
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.